poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Chapter second.

      Siedziała na sofie, a przed sobą miała laptopa. Na ekranie widniała twarz brata, który jak zawsze prawił swój monolog, a Marietta jak zawsze jednym uchem wpuszcza, drugim wypuszcza. W końcu jednak ją tknęło i musiała coś powiedzieć.
     - Dałbyś sobie już spokój. Ja jakoś nie ingeruje w jakim klubie grasz. - rzekła znudzonym i strasznie zirytowanym głosem. Była po treningu, zmęczona oraz śpiąca. Marzyła tylko o gorącej kąpieli i cieplutkim łóżeczku.
     - Etka, proszę Cię, przecież Ty się tu marnujesz! - usłyszała z urządzenia błagalny ton brata. Przetarła zmęczoną twarz nawet nie spojrzała w jego kierunku.
     - Jakie marnuje? Dynamo ma bardzo wiele sukcesów na swoim koncie, dobrze płacą, pracuję mi się z trenerem genialnie. - przeniosła wzrok na ekran i uśmiechnęła się ironicznie - W zeszłym sezonie zdobyliśmy wicemistrzostwo Rosji, ja zostałam najlepszą przyjmująca. A co mi daje taki Chemik? Hmm? Przy takim Dynamo, nic. - prychnęła lekceważąco, czym doprowadzała Michała do furii.
     - Czemu mydlisz sobie oczy? - zapytał uparcie na nią patrząc. Może i miał rację, może i mydli sobie oczy, ale co z tego? Co z tego, jak ona nie chce wracać. Nie odpowiedziała na jego pytanie. - Chemik daje Ci tyle samo i jedną rzecz więcej. Będziesz u siebie w swoim kraju. - powiedział i czekał na odpowiedź siostry. - Bo nie mów mi, że chcesz siedzieć w tej Moskwie do osranej śmierci. - dodał podniesionym tonem, a Winiarska wzruszyła tylko ramionami. Nie myślała o tym, jest jej jak na razie dobrze i tego się trzymała.
     - Nie wiem może przeniosę się do Stambułu? - zamyśliła się na chwilkę. Michał zrobił się cały czerwony na twarzy ze złości.
     - Nawet mnie nie denerwuj, Etka! - wydarł się do komputera.
     - Powiedziałam już. - rzekła spokojnie, w przeciwieństwie do jej brata - Zostaję, tutaj jest mi dobrze. - zaczęła robić palcem kółka na krawędzi kubka. Uwielbia, go denerwować, a dobrze wie, że takie zachowanie doprowadza każdego do szwedzkiej pasji.
     - Wracasz do Polski! - krzyk wydobył się z laptopa, a na pulpicie widniała już od kilku minut czerwona twarz jej brata - Marietta, nawet nie próbuj! - w ciągu sekundy w całym pomieszczeniu zrobiło się cicho. Zamaszyście zamknęła laptopa i udała się do łazienki. Napuściła do wanny ciepłej wody, po czym rozebrała się i już miała wchodzić do parującej wody, ale usłyszała pukanie. Była niemal pewna, że to Bartosz. Uśmiechnęła się pod nosem, wczorajsza noc. Czuła się dziwnie, bo jednak to jest jej przyjaciel.
      Owinęła się miękkim niebieskim ręcznikiem i poszła do drzwi.
     - Tak możesz mnie witać. - szatyn musnął dziewczynę w polik i bez zaproszenia przeszedł dalej do mieszkania. Rozłożył się wygodnie na kanapie, zarzucając nogi na stoliczek.
     - Co chcesz, bo miałam się iść kąpać. - powiedziała głośno, zamykając drzwi, aby przyjaciel ją usłyszał. Gdy nie uzyskała odpowiedzi również poszła do salonu. - Ile razy mam Ci powtarzać. Weź te korzenie stąd. - burknęła zirytowana. Poprawiła ręcznik na piersiach i stanęła na przeciwko niego. Bartosz posłał jej przepraszający uśmiech, po czym zdjął nogi ze stolika.
     - Michał...
     - Idę się kąpać. - powiedziała szybko, gdyż wiedziała o co chodzi. Zostawiła przyjaciela samego i udała się ponownie do łazienki.
     - Jesteś uparta! - dotarł do niej jeszcze krzyk przyjaciela. Przewróciła oczyma, po czym zamknęłam się w pomieszczeniu. Zrzuciła z siebie ręcznik i wskoczyła do wody. Cały plan o relaksacyjnej kąpieli poszedł sobie na spacer, gdyż wiedziała, że z tego nic nie będzie jeśli w salonie siedzi Bartosz. Pomoczyła się chwilę w letniej wodzie, a następnie chwyciła gąbkę starannie się myjąc. Opłukała się wodą i ubrała w dresowe spodnie oraz luźną bluzkę. Mokre włosy osuszyła tylko ręcznikiem, uznała, że i tak nigdzie nie idzie, wiec same mogą wyschnąć.
     - Nie masz żadnych kolegów? - zapytała, gdy rozsiadła się na kanapie obok przyjaciela. W ręku trzymała paczkę paluszków solonych i co chwila chrupała jednego.
     - Mam. - odparł krótko, wsadzając swoją wielką łapę do paczki prawie ją rozrywając. Nie spojrzał na nią wcale tylko oglądał jakiś ruski film w telewizji.
     - To jak masz to czemu wiecznie przesiadujesz u mnie? - jęknęłam zrezygnowana. Odsunęła się od przyjmującego na drugi koniec kanapy, prostując nogi w kolanach, tak, że stopy były na udach siatkarza.
     - Ej daj paluszka! - pisnął, gdy zorientował się gdzie znajduje się paczka przysmaków. Marietta oddaliła jeszcze bardziej paluszki od Bartosza i wytknęła mu język. - Lubię spędzać czas z moją najlepsza pod słońcem przyjaciółką. - powiedział słodkim głosem, uśmiechając się przy tym szeroko - Teraz dostanę paluszka?
     - Łap.
     - Jednego? - zrobił smutną minę. Brunetka zaśmiała się w głos, podała przyjacielowi całą paczkę paluszków i wstała z sofy. - Kocham Cię, wiesz?
     - Tak, tak. Kochasz mnie, gdy tylko coś chcesz. - wywróciła oczyma ze śmiechem i przeszła do kuchni. Nalała do dzbanka soku pomarańczowego, po czym chwyciła jeszcze dwie szklanki wracając na kanapę do salonu. Postawiła to na mały stoliczku i usiadła spokojnie na fotelu obok przyjaciela.
     - Bartek... - zaczęła i czekała, kiedy siatkarz na nią spojrzy. Po krótkiej chwili Kurek zwrócił wzrok na brązowooką i kiwnął głową, aby mówiła. - Bo wiesz, za niedługo koniec sezonu. - przerwała.
     - Chcesz wiedzieć czy zostaję? - obrócił się całym ciałem w jej stronę i patrzył na nią spokojnym wzrokiem. Nie odezwała się, tylko pokiwała głową, która opuściła w dół. - Dostałem szanse, aby przedłużyć kontrakt, ale dostałem też propozycję z Włoch. - urwał, patrząc na reakcję przyjaciółki.
     - Rozumiem. - uśmiechnęła się cwaniacko - I co robisz?
     - Rozmawiałem z Boskiem i chyba idę do Lube. - podniósł kąciki ust do góry. Nie chciał jej tu zostawiać samej. Specjalnie dla niej przyjechał tutaj do Moskwy, przecież już wcześniej mógł grać we Włoszech, ale zrezygnował dla niej, może wierzył w to, że przekona ją do powrotu do Polski.
     - Fajnie. - odparła krótko - Ja zostaję chyba tutaj. - rozłożyła ręce na boki.
     - Jakie chyba? - zmarszczył brwi - Etka...
     - Dostałam propozycję od Stambułu,Trentino i Polic. - przerwała Bartkowi i wzruszyła ramionami - Mam też możliwość przedłużenia kontraktu. Nie wiem co zrobię, zależy na jakim podium staniemy. Jeśli złoto zostaję na kolejny sezon.
     - A jak srebro lub brąz? - zapytał z ciekawością.
     - Na podium na bank stanę. - powiedziała twardo - Wtedy nawet nie ma co myśleć o przedłużaniu.
     - Wrócisz? - zapytał z nadzieją, a Winiarska szybko pokręciła głową - Michał wie?
     - Wie. - westchnęła cicho - Dzisiaj z nim gadałam. - dodała. Oprała się wygodnie o oparcie fotela, podciągając nogi pod klatkę piersiową. - I jak myślisz dostaniesz powołanie? - zapytała, aby zmienić temat.
     - Ja bym nie dostał? Błagam Cię. - spojrzał na przyjaciółkę z politowaniem, po czym rozsiadł się wygodnie - Ja powinienem się spytać o to Ciebie.
     - Dobrze wiesz, że nawet jeśli dostanę to...
     - To i tak się nie zgodzisz, wiem. - dokończył za nią - Ale miałem cichą nadzieję, że jednak...
     - Przestań. - przerwała mu - Starczy mi to co mam. - uśmiechnęła się lekko. Pamięta te czasy, kiedy z orzełkiem na piersi reprezentowała kraj na młodzieżowych turniejach. Nie były to złe wspomnienia, tylko te, do których wraca się z przyjemnością i z uśmiechem na twarzy. Czy brakowało jej tego? Brakowało, ale dziewczyna uważała, ze jest inaczej, co oznaczało to, ze tylko siebie sama okłamuje.
     - Może, ale i tak będę miał nadzieję, że przejrzysz na oczy. - Kurek uśmiechnął się w stronę brązowookiej.
     - Prędzej Krowa tyłkiem zacznie gadać. - wymamrotała pod nosem, po czym wstała z fotela - Rób co chcesz, ja idę się zdrzemnąć. - machnęła ręką i odeszła do pokoju.
      Gdy tylko jej głowa dotknęła poduszki momentalnie zasnęła, była cholernie zmęczona po treningu. Trener wymagał od niej najwięcej, bo przecież jego zdaniem kapitan powinien być ponad wszystkie. Tak, Marietta była kapitanem rosyjskiego klubu. Na początku nie chciała się zgodzić, kompletnie nie chciała brać na barki takiego ciężaru. Nie chciała wypełniać papierów, protokołów. Te wszystkie wywiady, porażki brane na siebie. To nie jej świat, ale co miała zrobić jak trener nawet nie chciał słyszeć odmowy. Musiała wziąć tą krechę pod swój trzynasty numer. Pierwszy i może już ostatni sezon jest kapitanem, bo kto wie jak poradzi sobie tym razem Dynamo. Miała jednak nadzieję, że staną na najwyższym stopniu podium i będą świętować od dawna nie widziane złoto.

~*~

      Padnięty rzucił się na łóżko, ściągając stopami buty. Nie miał na nic siły, nawet myśleć. O dziwno, był zmęczony ale z uśmiechem na twarzy. Wszystko układało się bardzo dobrze, oczywiście chodzi o karierę. Jastrzębski radził sobie bardzo dobrze, a walki w play-off zapowiadały się jeszcze lepiej. Mieli zmierzyć się z Effectorem, co był jak najbardziej w ich zasięgu. Przez ostatni okres nie miał czasu myśleć o przeszłości. Dał się porwać w wir treningów, meczy, wypadów z drużyną do klubu, aby tylko przestać o niej myśleć. Nie chciał mieć czasu na jakiekolwiek rozważania co by było, gdyby.. Chciał zapomnieć, więc czemu nic w tym kierunku nie robi? Czemu przesiaduje z tą kartką wieczorami zadając sobie retoryczne pytania?
      Zwlókł się z kanapy i udał do łazienki. Zrzucił wszystkie ciuchy, po czym wskoczył pod zimną wodę. Ona zawsze pomaga mu nie myśleć. Bardziej wtedy koncentrował się na niej, na zimnej wodzie, która z każdym dotykiem jego ciała wbijała lodowatą igiełkę. Nie interesowało go, że ciało drży z zimna, nic nie czuł, bo czuć już przestał dawno. Wraz z odejściem jej ukochanej, która zabrała ze sobą jego serce, dlatego teraz Michał Kubiak jest taki jaki jest. Bez serca. Zimny i nieczuły.
      Wytarł twarz w miękki materiał ręcznika. Podszedł do umywalki i oparł się dłońmi o jej brzeg, spojrzał w lustro na swoje odbicie.
     - Co się z Tobą porobiło Kubiak? - zadał pytanie do swojego klona w zwierciadle. Zawsze je zadawał, ale nigdy nikt nie odpowiedział. Pokiwał głowa na boki, oszalał. Oszalał już kilka lat temu.
      Ubrał się do końca i udał się do kuchni, gdzie tam zjadł coś, żeby tylko zapchać żołądek. Zmęczenie brało górę. Padł na łóżko jak długi i nie trzeba było długo czekać, aby usłyszeć ciche chrapanie.

      Pisk butów, kiedy z lekkim ślizgiem spotykały się z płytą boiska, huk piłek, które z niezłą prędkością uderzały o ziemię. To było całe ich życie. Hala to ich drugi dom, a drużyna ich druga rodziną. Kochali to wszystko, robili to co lubią to się liczyło. Kochali zmęczeni wracać do swoich domów, gdzie czekała tam ukochana z dzieciakami, bądź bez nich. Niektórzy nawet wracali do pustych mieszkań. Kochali cały ten siatkarski świat. Hektolitry wylanego poty, kilkadziesiąt siniaków na kolanach, wybite palce, poskręcane kostki w zamian to otrzymują gorycz porażki lub słodki smak zwycięstwa. Oba z tych wyjść są dobre. Pomagają wykształtować do końca charakter.
     - To co Misiu? - koło niego na parkiecie klapnął Zbigniew i rozkraczając się zaczął rozciągać się po treningu - Idziesz ze mną dzisiaj do klubu?
     - A mam inne wyjście? - podniósł swój wzrok na przyjaciela, ale ten tylko pokiwał głową na boki - No też właśnie. - westchnął. Nigdy nie miał wyjścia, ale w sumie dzisiaj miał ochotę pobawić się z kumplem. Nawet jakby miało się źle skończyć.
     - To wbije po Ciebie około dziewiętnastej. - odparł i wstał z parkietu. Jak zawsze to on wychodził ostatni z hali. Wsiadł do swojego auta i z piskiem opon ruszył do mieszkania. Pustego mieszkania.

~*~

      Znowu to zrobiła. Olała go, swojego brata. Jest zły? Nie, on jest wściekły. ich relacje powoli się rozpadają, tak jak drzewo gubi liście na jesień. Z nimi jest podobnie. Liść po liściu ich relacja maleje. Tak po prostu, a on próbuje to ratować, ale co z tego. Co z tego, jak ona nie pozwala do siebie dotrzeć? 
      W środku się w nim gotowało. Miał ochotę coś rozwalić. Zadawał sobie jedno pytanie, czemu musi wszystko utrudniać? Nie była by sobą, gdyby odpuściła. Za to ją nienawidził, choć jest jego siostrą.
     - Michał uspokój się, proszę Cię. - usłyszał kojący głos żony, a zaraz potem poczuł jak przytula się do niego. Objął ją delikatnie, wypuszczając powietrze. Sunął wzrokiem po salonie. Na kanapie siedziało starsze małżeństwo Winiarskich, a na fotelu jego najlepszy przyjaciel. 
     - Przepraszam, już jest dobrze. - uśmiechnął się słabo w stronę rodziców. Nie lubił okazywać złości w ich towarzystwie. 
     - Nie możesz być na nią zły. - odezwał się Jerzy w obronie córki. Zawsze jej bronił, przecież Marietta była córusią tatusia. Nie Asia, a Marietta. Michał zacisnął dłonie w pięści, aż mu knykcie zbielały. nienawidził kiedy jej bronił, każdy dobrze wie, że popełnia błąd. - Zachowuje się dokładnie jak Ty. Jesteście strasznie do siebie podobni. - dodał. 
     - Nie oznacza to, że może się tak...
     - Jest dorosła...
     - A zachowuje się jak dziecko! - krzyknął wściekły - Dobrze wiecie jaka ona jest! - dodał po chwili. Był zły na nią, że po raz kolejny go olała. Już nie miał na nią siły, jego siostra, która kiedyś dałaby się o niego pociąć, jest tak daleko i wcale nie chodzi o kilometry.
     - Uspokój się. - usłyszał głos ukochanej.
     - Idę się przewietrzyć! - krzyknął z korytarza. Trzask drzwiami i zimne powietrze oznaczało, że Młody Winiarski wyszedł i nie wiadomo kiedy wróci.

Black. - Nawet nie wiecie, jak ciężko mi się pisze wiedząc, że najlepszym przyjacielem Marietty jest Kurek. Naprawdę, nie wiecie co ja czuje. 

Dead. - Co?! Tobie jest ciężko? Mi jest ciężko wiedząc, że głównym bohaterem jest Kubiak! Że ja poszłam na taki kompromis! Następny blog będzie taki, że głównym będzie Kurek i wtedy pogadamy...

Kochane!
Zapraszamy Was na kolejną część.
Pomału będziemy wprowadzać Was w świat Michała Kubiaka, małymi kroczkami.
Obiecujemy będzie go więcej. Obiecujemy też, że rozdziały będą dłuższe, ale to wszystko w swoim czasie.
Daje znać, jak wyszło!!
Dead&Black.

czwartek, 30 czerwca 2016

Chapter first.

      Zakończyła właśnie rozmowę telefoniczną, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Z uśmiechem na twarzy poszła otworzyć, przybyłemu gościowi. Bez zaglądania przez Judasz była pewna, że na odwiedziny o takiej godzinie zachciało się tylko i wyłącznie Bartkowi.
    - Witaj! - usłyszała, a jeszcze nie otworzyła dobrze drzwi. Na sam dźwięk jego głosu, na jej twarzy pojawiał coraz szerszy uśmiech.
    - Witaj. - odpowiedziała chłopakowi i wpuściła go do mieszkania. Siatkarz zdjął buty oraz kurtkę, po czym udał się za Panią domu do salonu, który był połączony wraz z kuchnią. Rozsiadł się wygodnie na kanapie, kładąc nogi na małym stoliku.
    - Soku mi tylko nalej. - powiedział, gdy brunetka wstawiała wodę na kawę. Dziewczyna słysząc to wyjęła z lodówki ulubiony sok przyjaciela. Nalała napoju do szklanki i razem z talerzem ciastek udała się do salonu.
    - Co Cię sprowadza o takiej godzinie? - zapytała, kładąc przyniesione rzeczy na stoliku - Zabieraj mi te kopyta stąd! - pisnęła, bijąc szatyna po łydkach. Przyjmujący zaśmiał się głośno na te słowa, zawsze go goniła za te nogi. - Co się śmiejesz szczylu jeden?! - usiadła koło niego, uderzając go lekko w ramię. Bartosz momentalnie przestał się śmiać i złapał za miejsce, w które uderzyła go Winiarska.
    - Ty tylko byś mnie biła! - powiedział z wyrzutem i splótł ręce na wysokości klatki piersiowej. Obrócił się plecami do dziewczyny, zaglądając raz po raz przez ramię na Mariettę.
    - Widocznie Ci się należy. - puściła przyjacielowi oczko i ugryzła przyniesione ciastko. Siatkarz pokręcił głową na boki, udając niedowierzanie.
    - No nie wierzę. Taka z Ciebie przyjaciółka? - zapytał poważnie i odwrócił się przodem do niej, ledwo powstrzymując uśmiech.
    - No jaka? - dociekała dziewczyna z nikłym uśmiechem. Podniosła jedną brew do góry, patrząc na Kurka rozbawionym spojrzeniem.
    - Najlepsza! - powiedział z udawanym entuzjazmem i zaśmiał się wesoło. Chwycił ciastko i całe włożył do buzi. Brunetka pokiwała ze śmiechem głową, uwielbiała czas spędzony z tym wielkoludem.
    - No ja myślę! - odpowiedziała z uśmiechem i opadła na oparcie sofy. Wyciągnęła ręce w górę, żeby się rozciągnąć, mrucząc przy tym cicho. Położyła nogi na stoliczku.
    - Ej! - pisnął siatkarz, gdy zobaczył poczynania Marietty. Brunetka spojrzała na niego spod zmarszczonych brwi. - Ja nie mogłem! - odparł z wyrzutem, a Winiarska zaśmiała się głośno.
    - Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie. - puściła oczko i sięgnęła szklankę z sokiem. Siatkarz wymamrotał coś pod nosem, biorąc kolejne ciastko. - Oj już dobra, żartowałam. - dźgnęła przyjaciela łokciem w bok, aby ten się rozchmurzył. Kurek zaś uśmiechnął się szeroko. - No to mów, po co żeś przylazł. - zapytała zmieniając pozycję. Siedziała teraz oparta plecami o podłokietnik, kolana ściągnęła pod brodę, rękoma je oplatając.
    - Nudziło mi się. - wzruszył ramionami, zjadając kolejne ciastko.
    - Nie mów, że tylko dlatego przyszedłeś. - spojrzała na niego z politowaniem. Wiedziała bardzo dobrze, że o takiej godzinie wiąże się to z jakaś sprawą. Przyjmujący westchnął cicho, poprawił się na kanapie i podrapał po karku.
    - Winiar mnie prosił o... - zaczął, ale brunetka weszła mi w połowie zdania. - Etka zrozum on się martwi.
    - To nie znaczy, że musi kontrolować mnie na każdym kroku. Jestem już dorosła. - rzekła zirytowana - Ja jakoś nie ingeruję w jego życie.
    - Może dlatego nie ingerujesz, bo nie masz jak? - Bartek spojrzał na przyjaciółkę idiotycznym wzrokiem - Oddalacie się od siebie, nie widzisz tego? 
    - Zmieńmy temat. - odpowiedziała szybko, wstając po pilota. Kurek westchnął głęboko. Był jej przyjacielem, ale zawsze irytowało go zachowanie Marietty. Cholernie go wkurzała, ale pomimo to cały czas do niej lgnął. Mieli te same charaktery, więc może dlatego tak go denerwowała? W sumie i Bartosz irytował Winiarską. Byli siebie warci, a przecież oto chodzi w przyjaźni czy też nie?
     Leżała na całej długości kanapy. Nogi miała wyciągnięte i położone na podłokietnik, a głowa spoczywała na Kurkowych kolanach. Późna godzina dawała jej się we znaki, powieki same jej się zamykały, a ekran telewizora coraz bardziej był rozmazany. Siatkarz już dawno cichutko pochrapywał, a zmęczona Marietta nie miała siły go wygonić z mieszkania. W końcu jednak zebrała w sobie resztkę sił i pomału wstała. Przetarła palcami oczy i zamrugała kilka razy. Ziewnęła przeciągle, budząc jednocześnie przyjaciela. Bartosz burknął coś przez sen i obrócił głowę w drugą stronę. Winiarska dobrze wiedziała, jak go obudzić, więc zatkała mu nos. Kurek momentalnie się obudził, wołając coś nieprzytomnie.
    - Wiesz nie chciałabym Cię wyrzucać, ale jest... - spojrzała na wyświetlacz telefonu - Pierwsza w nocy! - pisnęła z niedowierzaniem. Jutro oboje mają trening powinni być wyspani i wypoczęci.
    - Troszkę się zasiedziałem. - mruknął zaspanym głosem przyjmujący. Wstał z sofy, trąc oczy.
    - Kretynie! Nie pozwolę Ci o takiej godzinie wracać do mieszkania, jeszcze Ci się coś stanie i będę miała Cię na sumieniu. - odparła dziewczyna i również wstała z miejsca. Ziewnęła cichutko i pozbierała ze stolika brudne naczynia. Kurek pomógł jej w tym, więc zaraz potem byli we dwoje w kuchni.
    - Mieszkam zaraz pod Tobą. - zaśmiał się - Ale miło, że się martwisz. - bąknął i włożył szklankę do zlewu. Brunetka spojrzała na przyjaciela z uśmiechem i w podziękowaniu mu za pomoc cmoknęła go w policzek. Szatyn uśmiechnął się również, ale zaraz potem spojrzał na zegarek. - Do zobaczenia jutro kochana. - wyciągnął ręce w stronę przyjaciółki, ale ta odsunęła się w tył.
    - Powiedziałam już, zostajesz. - odparła stanowczo, patrząc na Bartka wzrokiem, który nie znosi sprzeciwu.
    - Etka, proszę ja Cię. - westchnął zrezygnowany i zmęczony zarazem. Chciał jak najszybciej znaleźć się w łóżku i smacznie spać, a wiedział, że Winiarska jest strasznie uparta i będzie próbowała postawić na swoim.
    - Bartek, to jest Moskwa. Tu wszystko może się zdarzyć. - odparła śmiertelnie poważnie, wycierając mokre dłonie w ścierkę. Kurek zaśmiał się w głos, aż odchylił się lekko w tył. Brązowooka zdzieliła zaraz przyjaciela ściereczką za śmianie się z niej. - Zostajesz.
    - Dobra, ale śpię z Tobą. - powiedział, puszczając oczko przyjaciółce. Odpuścił, bo i tak wiedział, że przegra, a i w łóżku chciał się już znaleźć. Winiarska parschnęła śmiechem, ale nie odpowiedziała na zaczepkę, sama była zmęczona i też chciała iść spać.
    - Idź do sypialni i poszukaj w szafie koszulki. Powinna tam Twoja jeszcze jakaś być. - mówiąc to ziewnęła cichutko. Bartosz kiwnął głową, trzymając pomiędzy zębami ostatnie ciastko. Podreptał do pokoju, a brunetka swoje kroki pokierowała do łazienki. Rozebrała się szybciutko, rozpuściła włosy i wyskoczyła pod prysznic. Odkręciła ciepłą wodę, od razu poczuła ulgę. Spięte mięśnie zaczęły powoli się rozluźniać. Wzięła głęboki oddech i twarzą zanurkowała w strudze wody. Stała tak kilka dobrych sekund, zawsze ją to oczyszczało z zbędnych myśli. Nie miała czasu na przemyślenia, na jutro musi być wyspana, a i Bartosz czeka, aby też wziąć prysznic. Chwyciła, więc po chwili swój malinowy żel pod prysznic i wylała kapkę na miękką gąbkę. Szybko oraz starannie umyła każdą część ciała, aby po chwili wyskoczyć z kabiny prysznicowej. Owinęła się różowym ręcznikiem i tak wyszła z łazienki. Szła w kierunku sypialni, zostawiając na panelach mokre ślady stóp. Akurat, gdy chciała otworzyć drzwi do pokoju, wyszedł z niego Kurek. Dopiero zauważył Mariettę, jak wpadł na nią. Zmierzył ją wzrokiem od stóp do sam czubek głowy, gwizdnął przy tym uznanie. Winiarska za to zaczerwieniła się po same czubki uszu. Trzymała kurczowo ręcznik przy ciele, a sam Bartosz uśmiechał się głupkowato. Ta cała akcja wcale mu nie przeszkadzała, a wręcz przeciwnie. Podszedł jeszcze bliżej Winiarskiej, praktycznie stykali się nosami. Nie umiał się powstrzymać, po raz kolejny...
     Musnął delikatnie jej usta, a gdy nie usłyszał sprzeciwu pogłębił pocałunek, całując coraz nachalniej, z większą zaborczością. Chwycił jej biodra przyciskając je bardziej do siebie. Lewą rękę opuścił nieco niżej, czując pod miękkim materiałem ręcznika jędrny tyłek przyjaciółki. Zsunął drugą dłoń i zniżając sie lekko na nogach podniósł ją do góry. Dziewczyna bez porozumienia owinęła go nogami w pasie, aż ręcznik który miała na sobie podwinął się lekko do góry.
     Nie miała pojęcia czemu znów to robi. W pewien sposób Kurek ją pociągał, nie umiała mu się powstrzymać. Gdy postawił ją tuz przy łóżku, załapała za kraniec jego koszulki, pociągając ją w gorę ściągnęła mu ją przez głowę i upuściła na ziemię. Teraz mogła w całej okazałości podziwiać świetnie wyrzeźbione ciało przyjaciela i wcale tego nie ukrywała. Przebiegła wzrokiem po cały torsie, zatrzymując się dopiero przy twarzy Bartka, a dokładniej na ciemnoniebieskich tęczówkach. Nie zauważyła w nich nic prócz podniecenia, ona sama widziała wszystko jak za mgłą. 
     Bartosz drżącą ręką złapał za biodro Winiarskiej i ponownie zmniejszył ich odległość. Oparł swoje czoło o jej, spojrzał w jej oczy, jakby pytał o pozwolenie. Drugą ręką złapał jej dłoń, splatając ze sobą ich palce. Uniósł ją do ust i czule pocałował, cały czas patrząc brunetce w oczy. Ta zaś zachichotała cichutko, całując Bartosza mocno w usta. Wszystko już było przesądzone. Kurek tym razem złapał twarz kochanki w dłonie i pogłębił pocałunek. Zaraz potem zsunął je okrutnie powoli w dół na pośladki i dociskając jej biodra do swoich przygryzł skórę na jej szyi.
     Marietta odchyliła lekko głowę w tył, łapiąc się lewą ręką drewnianego stelaża łózką, drugą zaś wplotła w włosy siatkarza. Westchnęła cicho, gdy po jej karku przeszedł przyjemny dreszcz. Pragnęła go tak samo jak on jej, ta myśl wywołała w jej głowie jeszcze większą falę podniecenia, aż zaszumiało. Chwyciła go po chwili drugą ręką i zataczając się upadli na miękki materac łóżka.
     Usadowił się pomiędzy jej nogami, aby nie przenieść całego ciężaru na dziewczynę. Całował zachłannie jej usta, na przemian z delikatnymi muśnięciami w zagłębieniu szyki, obojczyku, dekolcie. Przygryzał od czasu do czasu kawałek skóry pod żuchwą, sunąc jednocześnie dłonią po ciele kochanki. Krew szumiała w głowie, dudniła w uszach, paliła doszczętnie każdą komórkę ciała.
     Winiarska oddychała coraz ciężej, gdy miękki materiał ręcznika nagle zniknął i owiał ją zimny powiew. Kurek rzucił go gdzieś w kąt pokoju, a kiedy wargi zaczęły obejmować piersi, brązowooka westchnęła niesłyszalnie. Kurczowo zacisnęła prawą dłoń na prześcieradle łóżka, lewa zaś zaplątana we włosach Bartosza zaczęła kreślić przeróżne wzory na głowie przyjmującego, gdy nagle lekko przygryzł jej pierś.
     Przez szumiącą krew w uszach, nie usłyszała jak głośno jęknęła, kiedy język Bartosza lekko wtargnął do jej środka. Zagryzła mocno wargę, aż poczuła metaliczny posmak krwi, a westchnienie, które chciała powstrzymać samo wydobyło się z jej ust.
    Kurek podniósł wzrok na twarz dziewczyny, miała mocno zaciśnięte powieki, a usta wygięte w półuśmiechu.
    - Bartek. - cichy jęk powstrzymał go do dalszej pracy. Zawisł z powrotem nad ciałem brunetki i patrząc na nią zamglonym wzrokiem, powrócił do całowania jej szyi, dekoltu, piersi. Marietta próbowała zaś rozpiąć ciemne spodnie siatkarza, gdy jej się to w końcu udało, zrzuciła je z nóg szatyna razem z szarymi bokserkami.
     Poruszał się wpierw delikatnie, muskając raz po raz usta Winiarskiej. Nie długo potem zwiększył tępo, powodując u dziewczyny coraz głośniejsze westchnięcia i uniesienia.
     Dwa oddechy zamieniły się w jeden, w bardziej solidny i równomierny. Oddychali równocześnie zmęczeni i z małymi uśmiechami na twarzy. Przygarnął do siebie Mariettę i pocałował czule w czoło, po czym wstał, chwycił koszulkę i wyszedł z pokoju.
     Usłyszała szum wody, wydobywający się z łazienki, co oznaczało, że siatkarz poszedł się myć; została sama w pokoju z jedną myślą w głowie, znowu to zrobiła, znowu przespała się z Bartoszem Kurkiem.
 
~*~

     Oszukała go, nie pierwszy i nie ostatni. Siedział załamany w kuchni na barowym krzesełku, w prawej ręce trzymał literatkę wypełnioną na wpół jakimś słodkim alkoholem, a w lewej zaś trzymał pomiętą już kartkę papieru. Kolejny raz wzrokiem przeleciał po szybko napisanych linijkach tekstu, nic praktycznie nie rozumiał. W głowie miał istny mętlik, aż kręciło mu się w głowie. Przeniósł wzrok przed siebie i zobaczył srebrzysty, z średniej wielkości diamencikiem pierścionek. Chwycił go w dwa palce i obejrzał dokładnie, jakby tam miała być odpowiedź na nurtujące go pytanie. Czemu go zostawiała? Po tylu latach, tak bez żadnego słowa. Traktował ją jak księżniczkę, miała wszystko co chciała, dbał o nią jak o największy skarb. Codziennie powtarzał jak ją kocha, czule tulił, całował. Teraz widział, że miał klapki na oczach, jak ona traktowała go. Był szaleńczo zakochany, a wtedy robi się przeróżne głupstwa, prawda?
     Pociągnął cicho nosem, załamał się. Obiecał sobie, że nigdy nie będzie płakał przez kobietę, ale jak to mówią: Wyrzekała się żaba błota, a i tak do niego wskoczyła. Trzymany w ręku pierścionek rzucił gdzieś w kąt kuchni, nawet nie chciał na niego patrzeć, za dużo mu przypomina. Drżącą dłonią ponownie chwycił szklankę z trunkiem i wziął porządnego łyka. Skrzywił się lekko, gdy alkohol podrażnił jego gardło.
    - Czemuś to zrobiła do cholery? - wymamrotał i ponownie pogniótł kartkę papieru w małą kuleczkę. Trzymał ją tak w dłoni, patrząc co chwila w jej stronę, nie mógł się przemóc, aby w końcu ja wyrzucić. Minęło już sporo czasu, a ona nadal rozdrapuje stare niezabliźnione do końca rany. Miał jeszcze nadzieje, że wróci. Gdy wróci z treningu ona będzie na niego czekać z utęsknieniem i rzuci mu się w ramiona. Cholernie za nią tęsknił i nawet jakby teraz stanęła w drzwiach z walizką to wpuścił by ją do środka i wszystko wybaczył, byleby była przy nim.
     Popatrzył z obrzydzeniem na literatkę z jasnopomarańczowym trunkiem, nie mógł już tego pić, ale to mu tak bardzo pomagało. Przełknął ślinę i wstał chwiejnie do zlewu, wylał tam resztę alkoholu, a szklankę umył i odłożył na miejscu. Nie mógł pić więcej, za niecałe półgodziny ma do niego przyjść Zbyszek, a on wszystko wyniucha i znowu będzie mu kazał biegać dookoła bloku. Popatrzył jeszcze raz na stół, na tą pieprzoną kartkę papieru, co wszystko zakończyła. Zagryzł wargę do krwi i czym prędzej wyszedł z pomieszczenia, bo inaczej by zwymiotował. Zrzucił z siebie wszystkie ciuchy, po czym wskoczył pod zimny prysznic. Nie zwracał uwagi na coraz widoczniejszą gęsią skórkę. Chciał odświeżyć umysł i odgonić złe myśli, po prostu chciał przestać myśleć o niej.
     Rozdzwonił się dzwonek do drzwi, akurat wtedy, gdy Michał wyszedł spod prysznica. Owinął się szorstkim ręcznikiem i poszedł otworzyć przyjacielowi drzwi.
    - Idę. - mruknął, gdy irytujące piszczenie dzwonka nie ustąpiło. - Idę! - krzyknął, kiedy do dzwonienia doszło walenie w drzwi.
    - No w końcu, żeś otworzył. - głośny głos Bartmana bębnił mu w uszach, a sam gość wepchnął się do mieszkania. Kubiak zacisnął dłoń za pozłacanej klamce od drzwi, po czym zamknął, je na klucz.
    - Ciebie też miło widzieć. - bąknął cicho pod nosem, kierując się do sypialni. Ubrał tam bokserki oraz szary dres i zaczął szukać jakiejś koszulki, ale ponownie zabrzmiał głos Zibiego.
    - Kurwa, Michał! - krzyk zielonookiego bruneta tak wypełnił czaszkę Kubiaka, że biedny złapał się za głowę, trzęsąc nią na boki. Już bez koszulki, poszedł do kuchni, aby sprawdzić, dlaczego zielonooki brunet wydziera się na całą okolicę. Kiedy przekroczył próg kuchni, klnął na siebie w myślach, za nie schowanie tej kartki z powrotem do szuflady. Po raz kolejny będzie wysłuchiwał kazań przyjaciela, szczerze ma już tego po dziurki w nosie. - Nie mówiłem Ci, żebyś to wyrzucił? Po cholerę Ty to jeszcze trzymasz? - Bartman gniótł w dłoni kartkę papieru, łypiąc na Kubiaka złym wzrokiem. Nie mógł znieść widoku Michała i chciał mu pomóc, pomaga mu, ale co mu to da jak on sam zza jego plecami wraca do tego wszystkiego.
    - Nie mogę, nie mogę tego wyrzucić, nie rozumiesz? - zdesperowany Kubiak usiadł na krzesełku, przecierając dłonią twarz. Był nie wyspany, głodny, przybity, innymi słowy czuł sie nie najlepiej. Chciał z tym wszystkim skończyć, zapomnieć o nurtującej go przeszłości, chciał być taki jak dawniej, ale nie umiał, nie umiał od tak tego wszystkiego zostawić. Za dużo go to wszystko kosztowało, aby teraz to wyrzucić.
     Zbigniew usiadł po przeciwnej stronie stołu, oparł się przedramionami o drewniany blat i patrzał na przyjaciela w skupieniu.
    - To wytłumacz mi to, bo faktycznie nie rozumiem. - odparł już spokojnie, wiedział, że nerwami nic nie podziała, a wywoła tylko u Michała jeszcze większą falę złości. Przyjmujący Jastrzębia , popatrzył na zielonookiego spod okularów i prychnął głośno.
    - I tak nie zrozumiesz. - bąknął lekceważąco. Michał wiedział, jak Bartman traktuje dziewczyny, był jego przyjacielem, wiedział o nim wszystko. Zbigniew nie przywiązywał wagi do związków, bardziej liczyły się dla niego jednorazowe przygody lub jakieś krótkotrwałe układy. Miał czas na miłość, uważał, że musi się wyszaleć. Rodzinny nigdy nie planował i chyba nie ma zamiaru, dlatego on nic nie zrozumie.
    - Dlatego mi to wytłumacz.
    - Po co? Skoro Ty nawet nie wiesz, co to znaczy kochać. Bzykach się co rusz z inną laską, która daje dupy każdego kogo spotka. - wypluł ostro w twarz swojego przyjaciela; był poddenerwowany, zły, zirytowany. Wszystkiego miał dość, całego nadopiekuńczego współczucia Bartmana, całej tej sytuacji i całego tego chorego życia. - Poza tym tłumaczyłem Ci to wiele razy i nadal nie rozumiesz. Nie mam ochoty po raz kolejny. - machnął ręką i chciał już wychodzić z kuchni, ale coś go powstrzymało, a była dłoń przyjaciela. Rzucił krótkim spojrzeniem na jego rękę, po czym obrócił się twarzą do Zibiego.
    - Chciałbym Ci przypomnieć, że Ty też to robiłeś. - odparł spokojnie, jak na swoje nerwy zielonooki. Splótł ramiona na wysokości klatki piersiowej, patrząc na Kubiaka wręcz parzącym wzrokiem.
    - Co? Pierdoliłem się z pierwszą lepszą? - zapytał retorycznie, ale i tak obydwoje znali odpowiedź - Tak robiłem, ale ja się w porę opamiętałem. Zakochałem się i Ty tego nie zrozumiesz, a mam nadzieję, że kiedyś to pojmiesz. - powiedział, po czym prychnął mu zaraz prosto w twarz - Przepraszam, przecież wielki Zbigniew Bartman nie wierzy w miłość.
    - Misiek, przeginasz. - Zbyszkowi powoli rosło ciśnienie, zacisnął dłonie w pięści. Nienawidził Kubiaka za właśnie ta cechę charakteru, zawsze mówił co myślał bez przemyślenia skutków. Walił prosto z mostu, nie patrząc czy jest to ktoś bliski, czy obcy mu człowiek.
     Michał chwycił skrawek papieru ze stołu i rzucając pojedyncze spojrzenie Bartmanowi, wyszedł z kuchni. Jaki ma charakter taki ma, ale zawsze wiedział kiedy skończyć. Wrzucił zwiniętą kulkę papieru do szuflady i rzucił się na kanapę w salonie, nie miał już siły na nic.
     Zbych jednak miał inne zamiary co do Kubiaka i rzucając w niego kurtką sprowadził go na ziemię.
    - Ubieraj się wychodzimy! - ryknął z korytarza, a mina przyjmującego od razu przybrała kolor czerwony, kiedy pomyślał, ze Bartman po raz kolejny ma zamiar zabrać go na wieczorne bieganie w strugach deszczu. - Wstawaj! Specjalne zaproszenie Ci wysłać? - kolejny donośny krzyk siatkarskiego Ronaldo rozbrzmiał w mieszkaniu, aż wystraszony Kubiak wstał z miejsca i powolnym krokiem poszedł w stronę sypialni. 


Dead. - Początki zawsze są trudne i krótkie. Mam jednak nadzieję, że Was nie zanudziłyśmy. Uwaga, uwaga! Drugi wpis, a my się jeszcze dogadujemy!

Black. - Zgadzam się z tą u góry! Oszalałam!

Łapcie pierwszy rozdział!
Do następnego!
Dead.&Black.

piątek, 13 maja 2016

Prologue

     Zawsze w cieniu swojego brata. Każdy widział najpierw jego, a dopiero potem ją, a przecież też jest wysoka. Czemu się tu dziwić? Jest światowej rangi siatkarzem. A ona?
     Winiarskie bliźniaki - tak na nich gadano. Są do siebie podobni i wcale nie chodzi tu o wygląd, choć i tu nie było widać praktycznie różnicy, mimo, iż jedno było starsze od drugiego o pięć lat. Charakter mają ten sam, kropką w kropkę. Obydwoje są zbyt porywczy, uparci i nieogarnięci. Zapominają o wszelakich rzeczach, począwszy od czarnego długopisa na egzaminy, a skończywszy na różnych większych uroczystościach. Posiadają znakomite poczucie humoru, co zauważy każdy kto ich spotka. Mają bardzo dużo wspólnych cech, ale różnią jedną, jeden z nich nigdy nie umiał przyznać się do błędu.
     Jak już było wspomniane wyglądem też są podobni. Czarne jak smoła włosy, piękny uśmiech. Tu też różniła jedna rzecz - oczy. Ona ma je brązowe, a on ma je niebieskie.
     Siatkówka dla nich oboje grała większą rolę, ale tylko jednemu udało się bardziej wybić w górę. Czy rywalizowali? Nie, nie mieli ku temu powodów. Wspierali siebie nawzajem, służyli dobrą radą.
     Byli nierozłączni. Rozumieli się bez słów. Rodzeństwo idealne, można byłoby powiedzieć. Do czasu. Wszystko to było do czasu.
     Wiele kilometrów i długa rozłąka zmieniła wszystko. 

~*~

     Już od małego był skazany na siatkówkę, jego ojciec był trenerem, więc nie miał wyboru. W sumie i mu to nie przeszkadzało. Kocha ten sport, uwielbia adrenalinę, która ciąży mu przed każdym meczem. Ta dyscyplina nauczyła go wiele, a w szczególności woli walki i poświęcenia. 
     Kubiakowy charakter - takim mianem go zadeklarowali. Ma nadzwyczaj twardy charakter. Wybuchowy, szczery, porywczy i w pewnych momentach nawet arogancki.
     Miał wielu wrogów, bo przecież kto lubi takich ludzi? Nie ufał nikomu prócz swoim przyjaciołom. Uważał, że nie watro otwierać się na ludzi, bo przyjedzie ten moment, że sprzedadzą Cię w najgorszy sposób.
     Nie odpuszczał, nie wybaczał. Wydawałoby się, że był zimny i nie czuły. Każdy ko zna go bliżej, myśli inaczej.
     Wszystko było do czasu.
     
    
Dead. - Jest prolog, jeszcze się dogadujemy.

Black. - Ja Wam mówię to zły pomysł. 

Zapraszamy do komentowania.
Pozdrawiamy Kochane! :*
Dead.&Black.

Witamy!

Może i to głupi pomysł.
Może i zwariowałyśmy.
Może i się nie dogadamy.
A mówią przecie, że morze jest szerokie i głębokie, więc, czemu mamy nie próbować. Najwyżej się pokłócimy

Dead. - Namówiłam ją! Ludzie! Świat zwariował! Black stworzyła ze mną duet. Sama w sumie nie wiem co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że psychiki Wam nie zryjemy. 

Black. - Ja nie wiem na co ja się godzę. Z tego nie będzie nic dobrego. Ja Wam to piszę. I wcale nie jestem złej myśli.
Ps. Uwierzcie mi, nie ma nic gorszego jak jęki tej na górze, że nie chcę z nią pisać.