czwartek, 30 czerwca 2016

Chapter first.

      Zakończyła właśnie rozmowę telefoniczną, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Z uśmiechem na twarzy poszła otworzyć, przybyłemu gościowi. Bez zaglądania przez Judasz była pewna, że na odwiedziny o takiej godzinie zachciało się tylko i wyłącznie Bartkowi.
    - Witaj! - usłyszała, a jeszcze nie otworzyła dobrze drzwi. Na sam dźwięk jego głosu, na jej twarzy pojawiał coraz szerszy uśmiech.
    - Witaj. - odpowiedziała chłopakowi i wpuściła go do mieszkania. Siatkarz zdjął buty oraz kurtkę, po czym udał się za Panią domu do salonu, który był połączony wraz z kuchnią. Rozsiadł się wygodnie na kanapie, kładąc nogi na małym stoliku.
    - Soku mi tylko nalej. - powiedział, gdy brunetka wstawiała wodę na kawę. Dziewczyna słysząc to wyjęła z lodówki ulubiony sok przyjaciela. Nalała napoju do szklanki i razem z talerzem ciastek udała się do salonu.
    - Co Cię sprowadza o takiej godzinie? - zapytała, kładąc przyniesione rzeczy na stoliku - Zabieraj mi te kopyta stąd! - pisnęła, bijąc szatyna po łydkach. Przyjmujący zaśmiał się głośno na te słowa, zawsze go goniła za te nogi. - Co się śmiejesz szczylu jeden?! - usiadła koło niego, uderzając go lekko w ramię. Bartosz momentalnie przestał się śmiać i złapał za miejsce, w które uderzyła go Winiarska.
    - Ty tylko byś mnie biła! - powiedział z wyrzutem i splótł ręce na wysokości klatki piersiowej. Obrócił się plecami do dziewczyny, zaglądając raz po raz przez ramię na Mariettę.
    - Widocznie Ci się należy. - puściła przyjacielowi oczko i ugryzła przyniesione ciastko. Siatkarz pokręcił głową na boki, udając niedowierzanie.
    - No nie wierzę. Taka z Ciebie przyjaciółka? - zapytał poważnie i odwrócił się przodem do niej, ledwo powstrzymując uśmiech.
    - No jaka? - dociekała dziewczyna z nikłym uśmiechem. Podniosła jedną brew do góry, patrząc na Kurka rozbawionym spojrzeniem.
    - Najlepsza! - powiedział z udawanym entuzjazmem i zaśmiał się wesoło. Chwycił ciastko i całe włożył do buzi. Brunetka pokiwała ze śmiechem głową, uwielbiała czas spędzony z tym wielkoludem.
    - No ja myślę! - odpowiedziała z uśmiechem i opadła na oparcie sofy. Wyciągnęła ręce w górę, żeby się rozciągnąć, mrucząc przy tym cicho. Położyła nogi na stoliczku.
    - Ej! - pisnął siatkarz, gdy zobaczył poczynania Marietty. Brunetka spojrzała na niego spod zmarszczonych brwi. - Ja nie mogłem! - odparł z wyrzutem, a Winiarska zaśmiała się głośno.
    - Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie. - puściła oczko i sięgnęła szklankę z sokiem. Siatkarz wymamrotał coś pod nosem, biorąc kolejne ciastko. - Oj już dobra, żartowałam. - dźgnęła przyjaciela łokciem w bok, aby ten się rozchmurzył. Kurek zaś uśmiechnął się szeroko. - No to mów, po co żeś przylazł. - zapytała zmieniając pozycję. Siedziała teraz oparta plecami o podłokietnik, kolana ściągnęła pod brodę, rękoma je oplatając.
    - Nudziło mi się. - wzruszył ramionami, zjadając kolejne ciastko.
    - Nie mów, że tylko dlatego przyszedłeś. - spojrzała na niego z politowaniem. Wiedziała bardzo dobrze, że o takiej godzinie wiąże się to z jakaś sprawą. Przyjmujący westchnął cicho, poprawił się na kanapie i podrapał po karku.
    - Winiar mnie prosił o... - zaczął, ale brunetka weszła mi w połowie zdania. - Etka zrozum on się martwi.
    - To nie znaczy, że musi kontrolować mnie na każdym kroku. Jestem już dorosła. - rzekła zirytowana - Ja jakoś nie ingeruję w jego życie.
    - Może dlatego nie ingerujesz, bo nie masz jak? - Bartek spojrzał na przyjaciółkę idiotycznym wzrokiem - Oddalacie się od siebie, nie widzisz tego? 
    - Zmieńmy temat. - odpowiedziała szybko, wstając po pilota. Kurek westchnął głęboko. Był jej przyjacielem, ale zawsze irytowało go zachowanie Marietty. Cholernie go wkurzała, ale pomimo to cały czas do niej lgnął. Mieli te same charaktery, więc może dlatego tak go denerwowała? W sumie i Bartosz irytował Winiarską. Byli siebie warci, a przecież oto chodzi w przyjaźni czy też nie?
     Leżała na całej długości kanapy. Nogi miała wyciągnięte i położone na podłokietnik, a głowa spoczywała na Kurkowych kolanach. Późna godzina dawała jej się we znaki, powieki same jej się zamykały, a ekran telewizora coraz bardziej był rozmazany. Siatkarz już dawno cichutko pochrapywał, a zmęczona Marietta nie miała siły go wygonić z mieszkania. W końcu jednak zebrała w sobie resztkę sił i pomału wstała. Przetarła palcami oczy i zamrugała kilka razy. Ziewnęła przeciągle, budząc jednocześnie przyjaciela. Bartosz burknął coś przez sen i obrócił głowę w drugą stronę. Winiarska dobrze wiedziała, jak go obudzić, więc zatkała mu nos. Kurek momentalnie się obudził, wołając coś nieprzytomnie.
    - Wiesz nie chciałabym Cię wyrzucać, ale jest... - spojrzała na wyświetlacz telefonu - Pierwsza w nocy! - pisnęła z niedowierzaniem. Jutro oboje mają trening powinni być wyspani i wypoczęci.
    - Troszkę się zasiedziałem. - mruknął zaspanym głosem przyjmujący. Wstał z sofy, trąc oczy.
    - Kretynie! Nie pozwolę Ci o takiej godzinie wracać do mieszkania, jeszcze Ci się coś stanie i będę miała Cię na sumieniu. - odparła dziewczyna i również wstała z miejsca. Ziewnęła cichutko i pozbierała ze stolika brudne naczynia. Kurek pomógł jej w tym, więc zaraz potem byli we dwoje w kuchni.
    - Mieszkam zaraz pod Tobą. - zaśmiał się - Ale miło, że się martwisz. - bąknął i włożył szklankę do zlewu. Brunetka spojrzała na przyjaciela z uśmiechem i w podziękowaniu mu za pomoc cmoknęła go w policzek. Szatyn uśmiechnął się również, ale zaraz potem spojrzał na zegarek. - Do zobaczenia jutro kochana. - wyciągnął ręce w stronę przyjaciółki, ale ta odsunęła się w tył.
    - Powiedziałam już, zostajesz. - odparła stanowczo, patrząc na Bartka wzrokiem, który nie znosi sprzeciwu.
    - Etka, proszę ja Cię. - westchnął zrezygnowany i zmęczony zarazem. Chciał jak najszybciej znaleźć się w łóżku i smacznie spać, a wiedział, że Winiarska jest strasznie uparta i będzie próbowała postawić na swoim.
    - Bartek, to jest Moskwa. Tu wszystko może się zdarzyć. - odparła śmiertelnie poważnie, wycierając mokre dłonie w ścierkę. Kurek zaśmiał się w głos, aż odchylił się lekko w tył. Brązowooka zdzieliła zaraz przyjaciela ściereczką za śmianie się z niej. - Zostajesz.
    - Dobra, ale śpię z Tobą. - powiedział, puszczając oczko przyjaciółce. Odpuścił, bo i tak wiedział, że przegra, a i w łóżku chciał się już znaleźć. Winiarska parschnęła śmiechem, ale nie odpowiedziała na zaczepkę, sama była zmęczona i też chciała iść spać.
    - Idź do sypialni i poszukaj w szafie koszulki. Powinna tam Twoja jeszcze jakaś być. - mówiąc to ziewnęła cichutko. Bartosz kiwnął głową, trzymając pomiędzy zębami ostatnie ciastko. Podreptał do pokoju, a brunetka swoje kroki pokierowała do łazienki. Rozebrała się szybciutko, rozpuściła włosy i wyskoczyła pod prysznic. Odkręciła ciepłą wodę, od razu poczuła ulgę. Spięte mięśnie zaczęły powoli się rozluźniać. Wzięła głęboki oddech i twarzą zanurkowała w strudze wody. Stała tak kilka dobrych sekund, zawsze ją to oczyszczało z zbędnych myśli. Nie miała czasu na przemyślenia, na jutro musi być wyspana, a i Bartosz czeka, aby też wziąć prysznic. Chwyciła, więc po chwili swój malinowy żel pod prysznic i wylała kapkę na miękką gąbkę. Szybko oraz starannie umyła każdą część ciała, aby po chwili wyskoczyć z kabiny prysznicowej. Owinęła się różowym ręcznikiem i tak wyszła z łazienki. Szła w kierunku sypialni, zostawiając na panelach mokre ślady stóp. Akurat, gdy chciała otworzyć drzwi do pokoju, wyszedł z niego Kurek. Dopiero zauważył Mariettę, jak wpadł na nią. Zmierzył ją wzrokiem od stóp do sam czubek głowy, gwizdnął przy tym uznanie. Winiarska za to zaczerwieniła się po same czubki uszu. Trzymała kurczowo ręcznik przy ciele, a sam Bartosz uśmiechał się głupkowato. Ta cała akcja wcale mu nie przeszkadzała, a wręcz przeciwnie. Podszedł jeszcze bliżej Winiarskiej, praktycznie stykali się nosami. Nie umiał się powstrzymać, po raz kolejny...
     Musnął delikatnie jej usta, a gdy nie usłyszał sprzeciwu pogłębił pocałunek, całując coraz nachalniej, z większą zaborczością. Chwycił jej biodra przyciskając je bardziej do siebie. Lewą rękę opuścił nieco niżej, czując pod miękkim materiałem ręcznika jędrny tyłek przyjaciółki. Zsunął drugą dłoń i zniżając sie lekko na nogach podniósł ją do góry. Dziewczyna bez porozumienia owinęła go nogami w pasie, aż ręcznik który miała na sobie podwinął się lekko do góry.
     Nie miała pojęcia czemu znów to robi. W pewien sposób Kurek ją pociągał, nie umiała mu się powstrzymać. Gdy postawił ją tuz przy łóżku, załapała za kraniec jego koszulki, pociągając ją w gorę ściągnęła mu ją przez głowę i upuściła na ziemię. Teraz mogła w całej okazałości podziwiać świetnie wyrzeźbione ciało przyjaciela i wcale tego nie ukrywała. Przebiegła wzrokiem po cały torsie, zatrzymując się dopiero przy twarzy Bartka, a dokładniej na ciemnoniebieskich tęczówkach. Nie zauważyła w nich nic prócz podniecenia, ona sama widziała wszystko jak za mgłą. 
     Bartosz drżącą ręką złapał za biodro Winiarskiej i ponownie zmniejszył ich odległość. Oparł swoje czoło o jej, spojrzał w jej oczy, jakby pytał o pozwolenie. Drugą ręką złapał jej dłoń, splatając ze sobą ich palce. Uniósł ją do ust i czule pocałował, cały czas patrząc brunetce w oczy. Ta zaś zachichotała cichutko, całując Bartosza mocno w usta. Wszystko już było przesądzone. Kurek tym razem złapał twarz kochanki w dłonie i pogłębił pocałunek. Zaraz potem zsunął je okrutnie powoli w dół na pośladki i dociskając jej biodra do swoich przygryzł skórę na jej szyi.
     Marietta odchyliła lekko głowę w tył, łapiąc się lewą ręką drewnianego stelaża łózką, drugą zaś wplotła w włosy siatkarza. Westchnęła cicho, gdy po jej karku przeszedł przyjemny dreszcz. Pragnęła go tak samo jak on jej, ta myśl wywołała w jej głowie jeszcze większą falę podniecenia, aż zaszumiało. Chwyciła go po chwili drugą ręką i zataczając się upadli na miękki materac łóżka.
     Usadowił się pomiędzy jej nogami, aby nie przenieść całego ciężaru na dziewczynę. Całował zachłannie jej usta, na przemian z delikatnymi muśnięciami w zagłębieniu szyki, obojczyku, dekolcie. Przygryzał od czasu do czasu kawałek skóry pod żuchwą, sunąc jednocześnie dłonią po ciele kochanki. Krew szumiała w głowie, dudniła w uszach, paliła doszczętnie każdą komórkę ciała.
     Winiarska oddychała coraz ciężej, gdy miękki materiał ręcznika nagle zniknął i owiał ją zimny powiew. Kurek rzucił go gdzieś w kąt pokoju, a kiedy wargi zaczęły obejmować piersi, brązowooka westchnęła niesłyszalnie. Kurczowo zacisnęła prawą dłoń na prześcieradle łóżka, lewa zaś zaplątana we włosach Bartosza zaczęła kreślić przeróżne wzory na głowie przyjmującego, gdy nagle lekko przygryzł jej pierś.
     Przez szumiącą krew w uszach, nie usłyszała jak głośno jęknęła, kiedy język Bartosza lekko wtargnął do jej środka. Zagryzła mocno wargę, aż poczuła metaliczny posmak krwi, a westchnienie, które chciała powstrzymać samo wydobyło się z jej ust.
    Kurek podniósł wzrok na twarz dziewczyny, miała mocno zaciśnięte powieki, a usta wygięte w półuśmiechu.
    - Bartek. - cichy jęk powstrzymał go do dalszej pracy. Zawisł z powrotem nad ciałem brunetki i patrząc na nią zamglonym wzrokiem, powrócił do całowania jej szyi, dekoltu, piersi. Marietta próbowała zaś rozpiąć ciemne spodnie siatkarza, gdy jej się to w końcu udało, zrzuciła je z nóg szatyna razem z szarymi bokserkami.
     Poruszał się wpierw delikatnie, muskając raz po raz usta Winiarskiej. Nie długo potem zwiększył tępo, powodując u dziewczyny coraz głośniejsze westchnięcia i uniesienia.
     Dwa oddechy zamieniły się w jeden, w bardziej solidny i równomierny. Oddychali równocześnie zmęczeni i z małymi uśmiechami na twarzy. Przygarnął do siebie Mariettę i pocałował czule w czoło, po czym wstał, chwycił koszulkę i wyszedł z pokoju.
     Usłyszała szum wody, wydobywający się z łazienki, co oznaczało, że siatkarz poszedł się myć; została sama w pokoju z jedną myślą w głowie, znowu to zrobiła, znowu przespała się z Bartoszem Kurkiem.
 
~*~

     Oszukała go, nie pierwszy i nie ostatni. Siedział załamany w kuchni na barowym krzesełku, w prawej ręce trzymał literatkę wypełnioną na wpół jakimś słodkim alkoholem, a w lewej zaś trzymał pomiętą już kartkę papieru. Kolejny raz wzrokiem przeleciał po szybko napisanych linijkach tekstu, nic praktycznie nie rozumiał. W głowie miał istny mętlik, aż kręciło mu się w głowie. Przeniósł wzrok przed siebie i zobaczył srebrzysty, z średniej wielkości diamencikiem pierścionek. Chwycił go w dwa palce i obejrzał dokładnie, jakby tam miała być odpowiedź na nurtujące go pytanie. Czemu go zostawiała? Po tylu latach, tak bez żadnego słowa. Traktował ją jak księżniczkę, miała wszystko co chciała, dbał o nią jak o największy skarb. Codziennie powtarzał jak ją kocha, czule tulił, całował. Teraz widział, że miał klapki na oczach, jak ona traktowała go. Był szaleńczo zakochany, a wtedy robi się przeróżne głupstwa, prawda?
     Pociągnął cicho nosem, załamał się. Obiecał sobie, że nigdy nie będzie płakał przez kobietę, ale jak to mówią: Wyrzekała się żaba błota, a i tak do niego wskoczyła. Trzymany w ręku pierścionek rzucił gdzieś w kąt kuchni, nawet nie chciał na niego patrzeć, za dużo mu przypomina. Drżącą dłonią ponownie chwycił szklankę z trunkiem i wziął porządnego łyka. Skrzywił się lekko, gdy alkohol podrażnił jego gardło.
    - Czemuś to zrobiła do cholery? - wymamrotał i ponownie pogniótł kartkę papieru w małą kuleczkę. Trzymał ją tak w dłoni, patrząc co chwila w jej stronę, nie mógł się przemóc, aby w końcu ja wyrzucić. Minęło już sporo czasu, a ona nadal rozdrapuje stare niezabliźnione do końca rany. Miał jeszcze nadzieje, że wróci. Gdy wróci z treningu ona będzie na niego czekać z utęsknieniem i rzuci mu się w ramiona. Cholernie za nią tęsknił i nawet jakby teraz stanęła w drzwiach z walizką to wpuścił by ją do środka i wszystko wybaczył, byleby była przy nim.
     Popatrzył z obrzydzeniem na literatkę z jasnopomarańczowym trunkiem, nie mógł już tego pić, ale to mu tak bardzo pomagało. Przełknął ślinę i wstał chwiejnie do zlewu, wylał tam resztę alkoholu, a szklankę umył i odłożył na miejscu. Nie mógł pić więcej, za niecałe półgodziny ma do niego przyjść Zbyszek, a on wszystko wyniucha i znowu będzie mu kazał biegać dookoła bloku. Popatrzył jeszcze raz na stół, na tą pieprzoną kartkę papieru, co wszystko zakończyła. Zagryzł wargę do krwi i czym prędzej wyszedł z pomieszczenia, bo inaczej by zwymiotował. Zrzucił z siebie wszystkie ciuchy, po czym wskoczył pod zimny prysznic. Nie zwracał uwagi na coraz widoczniejszą gęsią skórkę. Chciał odświeżyć umysł i odgonić złe myśli, po prostu chciał przestać myśleć o niej.
     Rozdzwonił się dzwonek do drzwi, akurat wtedy, gdy Michał wyszedł spod prysznica. Owinął się szorstkim ręcznikiem i poszedł otworzyć przyjacielowi drzwi.
    - Idę. - mruknął, gdy irytujące piszczenie dzwonka nie ustąpiło. - Idę! - krzyknął, kiedy do dzwonienia doszło walenie w drzwi.
    - No w końcu, żeś otworzył. - głośny głos Bartmana bębnił mu w uszach, a sam gość wepchnął się do mieszkania. Kubiak zacisnął dłoń za pozłacanej klamce od drzwi, po czym zamknął, je na klucz.
    - Ciebie też miło widzieć. - bąknął cicho pod nosem, kierując się do sypialni. Ubrał tam bokserki oraz szary dres i zaczął szukać jakiejś koszulki, ale ponownie zabrzmiał głos Zibiego.
    - Kurwa, Michał! - krzyk zielonookiego bruneta tak wypełnił czaszkę Kubiaka, że biedny złapał się za głowę, trzęsąc nią na boki. Już bez koszulki, poszedł do kuchni, aby sprawdzić, dlaczego zielonooki brunet wydziera się na całą okolicę. Kiedy przekroczył próg kuchni, klnął na siebie w myślach, za nie schowanie tej kartki z powrotem do szuflady. Po raz kolejny będzie wysłuchiwał kazań przyjaciela, szczerze ma już tego po dziurki w nosie. - Nie mówiłem Ci, żebyś to wyrzucił? Po cholerę Ty to jeszcze trzymasz? - Bartman gniótł w dłoni kartkę papieru, łypiąc na Kubiaka złym wzrokiem. Nie mógł znieść widoku Michała i chciał mu pomóc, pomaga mu, ale co mu to da jak on sam zza jego plecami wraca do tego wszystkiego.
    - Nie mogę, nie mogę tego wyrzucić, nie rozumiesz? - zdesperowany Kubiak usiadł na krzesełku, przecierając dłonią twarz. Był nie wyspany, głodny, przybity, innymi słowy czuł sie nie najlepiej. Chciał z tym wszystkim skończyć, zapomnieć o nurtującej go przeszłości, chciał być taki jak dawniej, ale nie umiał, nie umiał od tak tego wszystkiego zostawić. Za dużo go to wszystko kosztowało, aby teraz to wyrzucić.
     Zbigniew usiadł po przeciwnej stronie stołu, oparł się przedramionami o drewniany blat i patrzał na przyjaciela w skupieniu.
    - To wytłumacz mi to, bo faktycznie nie rozumiem. - odparł już spokojnie, wiedział, że nerwami nic nie podziała, a wywoła tylko u Michała jeszcze większą falę złości. Przyjmujący Jastrzębia , popatrzył na zielonookiego spod okularów i prychnął głośno.
    - I tak nie zrozumiesz. - bąknął lekceważąco. Michał wiedział, jak Bartman traktuje dziewczyny, był jego przyjacielem, wiedział o nim wszystko. Zbigniew nie przywiązywał wagi do związków, bardziej liczyły się dla niego jednorazowe przygody lub jakieś krótkotrwałe układy. Miał czas na miłość, uważał, że musi się wyszaleć. Rodzinny nigdy nie planował i chyba nie ma zamiaru, dlatego on nic nie zrozumie.
    - Dlatego mi to wytłumacz.
    - Po co? Skoro Ty nawet nie wiesz, co to znaczy kochać. Bzykach się co rusz z inną laską, która daje dupy każdego kogo spotka. - wypluł ostro w twarz swojego przyjaciela; był poddenerwowany, zły, zirytowany. Wszystkiego miał dość, całego nadopiekuńczego współczucia Bartmana, całej tej sytuacji i całego tego chorego życia. - Poza tym tłumaczyłem Ci to wiele razy i nadal nie rozumiesz. Nie mam ochoty po raz kolejny. - machnął ręką i chciał już wychodzić z kuchni, ale coś go powstrzymało, a była dłoń przyjaciela. Rzucił krótkim spojrzeniem na jego rękę, po czym obrócił się twarzą do Zibiego.
    - Chciałbym Ci przypomnieć, że Ty też to robiłeś. - odparł spokojnie, jak na swoje nerwy zielonooki. Splótł ramiona na wysokości klatki piersiowej, patrząc na Kubiaka wręcz parzącym wzrokiem.
    - Co? Pierdoliłem się z pierwszą lepszą? - zapytał retorycznie, ale i tak obydwoje znali odpowiedź - Tak robiłem, ale ja się w porę opamiętałem. Zakochałem się i Ty tego nie zrozumiesz, a mam nadzieję, że kiedyś to pojmiesz. - powiedział, po czym prychnął mu zaraz prosto w twarz - Przepraszam, przecież wielki Zbigniew Bartman nie wierzy w miłość.
    - Misiek, przeginasz. - Zbyszkowi powoli rosło ciśnienie, zacisnął dłonie w pięści. Nienawidził Kubiaka za właśnie ta cechę charakteru, zawsze mówił co myślał bez przemyślenia skutków. Walił prosto z mostu, nie patrząc czy jest to ktoś bliski, czy obcy mu człowiek.
     Michał chwycił skrawek papieru ze stołu i rzucając pojedyncze spojrzenie Bartmanowi, wyszedł z kuchni. Jaki ma charakter taki ma, ale zawsze wiedział kiedy skończyć. Wrzucił zwiniętą kulkę papieru do szuflady i rzucił się na kanapę w salonie, nie miał już siły na nic.
     Zbych jednak miał inne zamiary co do Kubiaka i rzucając w niego kurtką sprowadził go na ziemię.
    - Ubieraj się wychodzimy! - ryknął z korytarza, a mina przyjmującego od razu przybrała kolor czerwony, kiedy pomyślał, ze Bartman po raz kolejny ma zamiar zabrać go na wieczorne bieganie w strugach deszczu. - Wstawaj! Specjalne zaproszenie Ci wysłać? - kolejny donośny krzyk siatkarskiego Ronaldo rozbrzmiał w mieszkaniu, aż wystraszony Kubiak wstał z miejsca i powolnym krokiem poszedł w stronę sypialni. 


Dead. - Początki zawsze są trudne i krótkie. Mam jednak nadzieję, że Was nie zanudziłyśmy. Uwaga, uwaga! Drugi wpis, a my się jeszcze dogadujemy!

Black. - Zgadzam się z tą u góry! Oszalałam!

Łapcie pierwszy rozdział!
Do następnego!
Dead.&Black.